Prezydent podpisał ustawę o abolicji dla cudzoziemców. Legalizuje ona ich pobyt w Polsce. I bardzo dobrze, że tak się stało.
Tyle, że warto w tym kontekście wrócić do ustawy o repatriacji, która gdzieś zaginęła w odmętach biurokracji sejmowej. Bo i owszem, jest wielu cudzoziemców, chcących mieszkać w naszym kraju, i pewnie – w zależności od ich sytuacji - trzeba im to ułatwiać. Ale jest i są też Polacy, którzy znaleźli się poza granicami naszego kraju wbrew swej woli, w rezultacie drugiej wojnie światowej. I oni też chcieliby do Polski wrócić. Dobrze by było stworzyć im taką możliwość, a nie tylko o tym mówić i składać kolejne niespełniane obietnice.
Warto więc przypomnieć o obywatelskim projekcie „Powrót do Ojczyzny”, pracę nad którym koordynowała Wspólnota Polska, a patronował temu Maciej Płażyński. Pod projektem zostało zebranych sto kilkadziesiąt tysięcy podpisów. Został on przyjęty z wielką pompą w Sejmie. Marszałek Schetyna obiecywał złote góry. Potem jednak sprawa się rozmyła i została zablokowana w kolejnych komisjach. A nasi rodacy znowu czekają.
Kilka dni temu dostałem maila od znajomego – Polaka z Rosji. Czytam w nim: „fajnie że rząd polski pomaga osiedlać się w Polsce cudzoziemcom, ale co z nami?”.